1 |
Hulaj, Florencja, światowładna pani!  |
|
Skrzydłami bijesz po świata połaci, |
|
A imię twoje głośne jest w otchłani. |
4 |
Pośród złoczyńców aż pięciu spółbraci |
|
Znalazłem; przeto we mnie wstyd się burzy, |
|
A chwały twojej to nie ubogaci. |
7 |
Jeżeli prawdę sen przedranny wróży,  |
|
Rychło na sobie poczujesz dłoń kata, |
|
Którym, śród innych, Prato ci posłuży.  |
10 |
A nie za wczesna będzie to zapłata!... |
|
Niechże się dzieje, jako napisano; |
|
Rad bym już widział, bo mi biegną lata. |
13 |
W górę wracamy opoczystą ścianą |
|
Po węgłach; Wódz wprzód, a ja za nim wchodzę |
|
Na schody, ręką wsparty ukochaną. |
16 |
A potem dalej po samotnej drodze, |
|
Pomiędzy szkarpy i szczerby przełęczy, |
|
Gdzie ręka pomoc musi dawać nodze. |
19 |
Męczył się duch mój i dziś jeszcze męczy,  |
|
Gdy wspomni, com tam w dolnym widział żłobie; |
|
Więc umysł dzierżę w mocniejszej obręczy, |
22 |
Aby się cnotą rządził w każdej dobie, |
|
A mając dobro z gwiazd lub nieb wyroku, |
|
By tego dobra nie zajrzał sam sobie. |
25 |
Jak wczasujący rolnik w porze roku, |
|
Kiedy płaneta, co blask ziemi nieci, |
|
Dłużej nam swego użycza widoku, |
28 |
Gdy, w miejsce muszek, ćma komarów zleci, |
|
Z pagórka patrzy w pola i winnice, |
|
A śród nich mrowie świętojanków świeci — |
31 |
Tak roziskrzoną ujrzałem ciemnicę |
|
Ósmego dołu przepastnej gardzieli,  |
|
Z miejsca, skąd mogłem w jar posłać źrenice. |
34 |
Jak prorok, co miał w niedźwiedziach mścicieli,  |
|
Widział w powietrzu wóz Elijaszowy |
|
Z końmi lecący w górę, cały w bieli, |
37 |
Aż nic rozróżnić nie mógł, wzniósłszy głowy, |
|
Prócz samotnego, wiotkiego płomyka, |
|
Który mknął w górę, jak obłoczek płowy — |
40 |
Tak migotała jaru szyja dzika; |
|
Nie znać, co kryją ogniste osłony, |
|
A każda sobą zasnuła grzesznika. |
43 |
Stałem na moście tak w dół przechylony, |
|
Że gdybym nie był trzymał się krawędzi, |
|
To spadłbym w przepaść, nawet nietrącony. |
46 |
Rzekł Wódz mój, widząc, jaka chęć mię pędzi: |
|
„Płomiennym duchy są odziane strojem, |
|
Każda się mara w ogniu własnym swędzi". |
49 |
„Pewność mam — rzekę — w utwierdzeniu twojem, |
|
Że tak być musi, zrozumiałem ja ci |
|
I chciałem spytać: kogo swym zawojem |
52 |
Otula płomień, co w górnej połaci |
|
Jest rozszczepiony, jakby bił ze stosu, |
|
Który tebańskich obu schłonął braci?"  |
55 |
„Ulisses tutaj gore — rzekł — od losu |
|
Skazan z Diomedem na wspólne cierpienie,  |
|
Jak był wspólnikiem do zdrady i ciosu. |
58 |
Jęk im wyciska Trojan omamienie |
|
I brama, koniem udanym zdobyta, |
|
Skąd wyszło Rzymian szlachetne nasienie. |
61 |
Tu płaczą zdrady, przez którą zabita |
|
Jeszcze Achilla skarży Dejdamija; |
|
Za Palladionu rapt cierpią do syta".  |
64 |
„Jeśli z płomienia, który ich spowija, |
|
Wolno im mówić, Mistrzu, proszę mile, |
|
Chętna-li prośbie mej łaskawość czyja, |
67 |
Racz się zatrzymać jeszcze małą chwilę, |
|
Aż tu podejdzie pochodnia dwurożna; |
|
Patrz, z ciekawości już cały się chylę". |
70 |
A on mi na to: „Prośba twa niezdrożna, |
|
Owszem chwalebna, też ci jej nie ganię; |
|
Lecz milcz, odzywać się tobie nie można. |
73 |
Zgadłem twe chęci, wyłuszczę żądanie. |
|
To Grecy: przyjąć gotowi by dumnie |
|
I pogardliwie twoje odezwanie".  |
76 |
Więc gdy tak blisko płomień podszedł ku mnie, |
|
Że doń przemówić stosownym się zdało, |
|
Te słowa posłał ognistej kolumnie: |
79 |
„Wy, których pożar w jedno ubrał ciało, |
|
Jeślim zasłużył się — skromnie powiadał — |
|
Jeślim zasłużył się wielce lub mało, |
82 |
Kiedym dostojne o was rymy składał,  |
|
Stójcie; a jeden podejdź do kamienia |
|
I mów, gdzieś błądził i gdzie życie stradał?" |
85 |
Tedy róg wyższy starego płomienia |
|
Poszepce i swym szczytem zamigota |
|
Jak płomień świecy z wiatrowego tchnienia. |
88 |
A jasny kiścień tam i sam się miota, |
|
Jakby to język ludzki przezeń gadał, |
|
Aż wyszły słowa z ognistego knota: |
91 |
„Gdym był od Cyrcy wrócił, gdziem postradał  |
|
Wolność, w pobliżu Gaety więziony, |
|
Eneasz imię to grodowi nadał, |
94 |
Nie mógł powstrzymać syn mój ulubiony  |
|
Ni cześć starego ojca, ni miłości  |
|
Powinność, niegdyś szczęście lubej żony,  |
97 |
Nie mogły zdusić we mnie ciekawości |
|
Zajrzenia w świata roboty misterne, |
|
Poznania błędów ludzkich i dzielności. |
100 |
Więc na głębokie morze, na niezmierne |
|
W jednej się puszczam łodzi; druhów grono |
|
Ze mną, do końca posłuszne i wierne. |
103 |
Aż po Hiszpanię brzeg podwójną stroną |
|
Zwiedzam; więc Marok, Sardynię i mnogą |
|
Wysp rzeszę, jednym morzem otoczoną. |
106 |
W starość my wszyscy zaszli żmudną drogą, |
|
Nimeśmy w owe cieśnie się dostali, |
|
Które Herkules piętnował przestrogą,  |
109 |
Aby nie ważył się człowiek pójść dalej; |
|
Po stronie prawej została Sewila, |
|
A Ceuta z lewej szarzała na fali. |
112 |
»Bracia! — mówiłem — śród hazardów tyła |
|
Zaszli na świata podwieczorne skraje, |
|
Skoro wam jeszcze bodaj jedna chwila |
115 |
W zmysłów czuwaniu przed śmiercią zostaje, |
|
Nie żmudźcie duszę wydobyć z ciemnoty, |
|
Za słońcem idąc w niemieszkane kraje. |
118 |
Zważcie plemienia waszego przymioty; |
|
Nie przeznaczono wam żyć, jak zwierzęta, |
|
Lecz poszukiwać i wiedzy, i cnoty«. |
121 |
A w mej gromadce ta lekka zachęta |
|
Takie pragnienie podróży zapali, |
|
Że się w porywie na nic zapamięta. |
124 |
Ku wschodowi-śmy rufę obracali, |
|
Prąc skrzydła wioseł na jazdę szaloną |
|
I ciągle w lewo przybierając fali. |
127 |
Już wszystkie gwiazdy południową stroną |
|
Były nam widne; nasze zaś tak nisko |
|
Zeszły, iż zdało się, że w morzu toną. |
130 |
Po pięćkroć dołem księżyca kolisko |
|
Blask uszczuplało od czasu, jak nawa |
|
Zapędziła się w groźne topielisko. |
133 |
Gdy zaś się góra ukazała bława  |
|
Od odległości, postaci niezwykłej, |
|
Jak w reszcie ziemi widzieć się nie dawa, |
136 |
Z krótkiej uciechy prędko łzy wynikły, |
|
Bo przypadł wicher od nowego lądu, |
|
Aż pękł pod ciosem dziób okrętu nikły. |
139 |
Trzykroć go strącał wir pełnego prądu, |
|
Raz czwarty fala rufę w pion wyparła; |
|
Dziób pornął na dół i z przeznaczeń Sądu |
142 |
Toń się nad nami wieczyście zawarła". |