1 | Któżby te bóle i te rany krwawe |
| malować umiał dobranymi słowy, |
| co teraz oczy me ujrzały łzawe! |
4 | Nie starczy na to naszej ludzkiej mowy, |
| bo ani język, ni umysł nasz mały |
| do rozumienia onych nie gotowy. |
7 | Gdyby zgromadzić tu ów naród cały, |
| co na szczęśliwej apulijskiej ziemi |
| rzeki się niegdyś krwi jego polały |
10 | przez długą wojnę z Trojany mężnymi,  |
| co to z pierścieni łup mieli obfity, |
| jak Liwiusz słowy napisał wiernymi; |
13 | i ten, co został tak srodze pobity, |
| gdy czoło stawić chciał mocy Gwiskarda;  |
| i onych, co ich kośćmi łan okryty |
16 | pod Benewentem, gdzie zdradziła harda  |
| rzesza z Apulii, i pod Tagliacozzo,  |
| gdzie walczył stary bez broni Alarda,  |
19 | i choćby każdy te co go markocą |
| rany wystawił na widok - jeszcze by |
| niczym to było, gdy przyrównać to, co |
22 | dziewiątych dolin ukazują źleby. |
| Jednegom ujrzał: podziurawion cały, |
| jak beczka, co już stoi bez potrzeby, |
25 | własne mu do stóp wnętrzności wisiały, |
| serce na wierzchu miał z tym nędznym worem, |
| co pożywienie przerabia na kały. |
28 | Gdym się za onym oglądał upiorem, |
| on spojrzał na mnie i oburącz zgoła |
| pierś swoją własną postawił otworem. |
31 | - Patrz, jak kaleki Mahomet! - zawołał -  |
| a tam przede mną płącząc idzie Ali  |
| z twarzą rozprutą od brody do czoła, |
34 | i wszyscy inni, co się tu zebrali, |
| tak pokrajani chodzić muszą za to, |
| że tam niezgodę w świecie rozsiewali. |
37 | Za nami diabeł jest, co tak bogato |
| każdego ostrzem broni swojej siecze |
| i tego darzy ponowną zapłatą, |
40 | kto, krąg zrobiwszy, znów się tu przywlecze; |
| nim tu dojdziemy, rany się zagoją, |
| lecz je na powrót rozdzierają miecze. |
43 | Ale ty, ktoś jest, co twarz smutną swoją |
| nad brzegi schylasz te w cieniów powodzi, |
| co wieczną grzechów twych będą ostoją? |
46 | - Ni go śmierć tknęła, ni go błąd przywodzi - |
| odrzecze pan mój - aby cierpiał męki, |
| jeno że wszystko poznać mu się godzi. |
49 | Ja, com już umarł, wieść go mam w te wnęki |
| poprzez piekielnych kręgów otchłań całą: |
| tak mi kazano z Najwyższej poręki. |
52 | Więcej niż stu ich, gdy to usłyszało, |
| przystanie okiem spoglądać ciekawym, |
| aż własnych cierpień swoich zapomniało. |
55 | - Ty, co na boży świat wrócisz niebawem, |
| niech się opatrzy, ostrzeż fra Dolcina,  |
| (gdy nie chce za mną pójść szlakiem nieprawym) |
58 | w żywność wszelaką, by śnieżna lawina |
| nie użyczyła zwycięstwa Nowarze, |
| co się niełatwo przed wrogiem ugina. |
61 | Te słowa rzekł mi Mahomet w tym jarze, |
| krok zawiesiwszy jeno chwilę małą, |
| i dalej odszedł po skalnym wiszarze. |
64 | Inny, co gardziel wskróś przebitą całą, |
| a nos przecięty miał aż po brwi same |
| i jedno ucho tylko mu zostało, |
67 | i co z innymi patrzył w cieniów bramę, |
| pierwszy otworzyć usta się odważy |
| całe szkarłatne, niby krwawą jamę, |
70 | mówiąc: - Ty, co cię wina nie oskarży, |
| a com cię niegdyś znał jako Latyna, |
| jeśli nie myli podobieństwo twarzy, |
73 | przypomnij imię Pier da Medicina  |
| i jeśli wrócisz tam, koło Vercelli, |
| kędy łagodnie zniża się równina, |
76 | dwóm najmożniejszym powiedz, co siedzieli |
| za moich czasów w pięknym grodzie Fano, |
| ser Gwidonowi oraz Angiolelli,  |
79 | że jeśli prawdą, co tu powiedziano,  |
| za sprawą zdrajcy, zawiązani w worki, |
| z kamieniem w szyi na dno się dostaną. |
82 | Od brzegów Cypru po brzegi Majorki |
| nie napotkano sroższego wyroku |
| wśród zbójów zbrojnych w widły czy toporki, |
85 | albowiem zdrajca ów o jednym oku  |
| (co ziemię trzyma, iż wolałby taki,  |
| co tu jest, na czczo być onej widoku)  |
88 | do siebie wezwie ich dla niepoznaki, |
| potem uczyni tak, że już Focara  |
| nie strwoży onych, ni się da we znaki. |
91 | Ja zaś doń: - Niech się twoja chęć postara, |
| jeśli chcesz, bym twą opowiedział mękę, |
| wskazać mi, kto jest tamta smętna mara. |
94 | Ów potępieniec wtenczas podniósł rękę |
| w lica jednego, co się w cieniu chowa, |
| i prawie gwałtem otworzył mu szczękę |
97 | wołając: - Onci to jest, lecz niemowa, |
| on, co wygnany rozproszył ze szczętem |
| skrupuły, gdzie tkwi dusza cezarowa. |
100 | O, jakże wydał mi się trwogą zdjętym |
| Kuriusz ów, co był taki śmiały w mowie,  |
| gdym go z językiem ujrzał oberżniętym!... |
103 | Jeden, co ręce miał ścięte w połowie,  |
| do góry podniósł te straszne kikuty, |
| skąd mu na lica ciecze krew, i powie: |
106 | - Wspomnij też Mosca nędznego pokuty, |
| co rzekł, niestety: Już się nie odstanie |
| to, co się stało, ślepotą zakuty. |
109 | Jam to niezgody ziarno siał w Toskanię! |
| - I śmierć we własne plemię - ja dodałem |
| (zaiste bowiem stąd poszło wygnanie). |
112 | On zaś, ból z bólem łącząc, iż zbolałym |
| zdał się już na wskróś, cierpiąc żal od nowa,  |
| odszedł jak smętny człek ogarnion szałem. |
115 | Jam został, patrząc, gdzie ciżba grobowa |
| i coś ujrzałem, co bym, gdy dowody |
| nie starczą, ubrać się nie ważył w słowa, |
118 | jeno, że nie mam w sumieniu przeszkody, |
| przeto się w dobrej kompanii pomieszczę, |
| ni, by mię wygnać z onej, są powody. |
121 | Ujrzałem tedy... zda się, widzę jeszcze... |
| ciało bez głowy, jak szło, gdzie gromada |
| wędruje cała w te mroki złowieszcze. |
124 | Głowa ucięta w rękach mu opada, |
| co ją za włosy niósł, niby latarnię, |
| ta zaś patrzyła i mówiła: - Biada! |
127 | Sam sobie świecił sobą; te męczarnie |
| pojmie Bóg tylko, co klucz od nich chowa: |
| w dwojgu był jeden, jeden dwóch ogarnie!... |
130 | Kiedy zaś doszedł do mostu, to głowa |
| w górę wzniesiona została przez ramię, |
| ażeby bliżej nas zabrzmiały słowa |
133 | takowe: - Spojrzyj ty z litością na mię, |
| coś, sam żyw, między zmarłe przywędrował! |
| Patrz, jestli w piekle męki gorszej znamię?... |
136 | Abyś dla świata wieść o mnie zachował, |
| wiedz, żem jest Bertrand z Bornu, króla Jana  |
| grzeszny doradca, co syna buntował |
139 | przeciwko ojcu, jako zbuntowana |
| Achitofela zdrożnymi podniety  |
| stała się niegdyś dusza Absalana. |
142 | Za to żem innych rozdzielał, niestety! |
| własny mózg dzisiaj muszę oddzielony |
| od pnia obnosić. O, gorzkie odwety!... |
145 | Tak we mnie wyrok niebios dopełniony. |